poniedziałek, 5 września 2022

Josefov Důl - zapora, wieża Černá Studnice

W ramach szybkich wyskoków na wycieczki i uzupełniania dziur w mapie tym razem pojechaliśmy w dwa miejsca. 
Najpierw pętla spacerkiem (można skrócić, można wydłużyć) na wieżę widokową Černá Studnice. Warto zapamiętać - wieża widokowa to rozhledna. 
tak to wygląda na mapy.cz 
Samochodem dojechać można np do osady Berany, tam jest legalny bezpłatny parking.. my zrobiliśmy pętlę czerwonym, aż do miejscowości Horní Černá Studnice i z powrotem drogą równoległą do szlaku. Krótki lekki spacer z postojem na knedliki z jagodami. Sama wieża ma fantastyczne widoki na Góry Izerskie i Karkonosze, jest murowana i niestety droga (sierpień 2022- 50 kc od osoby, czyli 10 zł..) w budynku na dole jest knajpa, kozy, alpaka obok, plac zabaw i dużo ludzi. 
Dziwny zamysł mają właściciele, oryginalny budynek po prawej straszy, jest pusty, za to po lewej dobudowują elementy nowoczesne. 

A że nam było mało, i o dziwo dalej nas nie dopadł deszcz (krążył po okolicy cały dzień), to pojechaliśmy na Josefov Důl. To jezioro i zapora w Górach Izerskich, nie wykorzystywane rekreacyjnie. Na zaporę spacer jest ostro pod górę. Serio ostro. Żeśmy sapali i stawali, taka stromizna. Ale samo miejsce świetne, cisza, trochę rowerzystów, góry i woda... I czającą się burza. 
Na samiuśki koniec przejechaliśmy przez górną część Albrechtic i sprawdziliśmy czy działa bar pod wyciągiem. Polecamy! Długo czynny, niezależnie od pogody chyba, przegryzki, bardzo duży wybór alkoholi. I bardzo swojsko. 

Przysłupy, piękne wioski i miasteczka czyli Górne Łużyce po raz enty

Na szczęście nie mamy daleko do Saksonii i możemy co jakiś czas tam wyskoczyć. A Górne Łużyce (Oberausitz, Hornja Łužica) to już zupełnie nas wchłonęły.. 

Tym razem Herrnhut w lecie. Koniecznie tam zajrzyjcie w okresie Bożego Narodzenia!!! Jeśli gdzieś widzicie wielorakie nie gwiazdy to właśnie stamtąd. O samym miasteczku więcej kiedy indziej, ale jest piękne!
 Cały ten region to przede wszystkim domy przysłupowe, najlepiej zadbane na Górnych Łużycach, które przecież są na Trójstyku, w Polsce i Czechach też. Najprościej zrobić objazdówkę po różnych miejscowościach. 

Tym razem zatrzymaliśmy się na chwilę w Löbau, niedużym mieście nie tak daleko od granicy. 

Jak zawsze dziwne znaleziska... 

sobota, 27 sierpnia 2022

Lužické Hory - Zittauer Gebirge

Dzisiaj postanowiliśmy zrobić skok na trójstyk polsko-czesko-niemiecki i kawałek wgłąb Niemiec. Obszar Górnych Łużyc nie jest dla nas nowy. To fantastyczna architektura, ciekawy język, bardzo atrakcyjne góry i skały. 

Tym razem weszliśmy na Luž / Lausch. A że od Polski jechaliśmy przez Zittau (Żytawę) to dotarliśmy do Oybina, do dzielnicy / osady Hain i posłuchaliśmy Google bacznie się rozglądając. Faktycznie przez góry można dojechać skrótem do Krompachu do Czech! Ta jedna droga zakazu nie ma, jedynie ograniczenie do 3,5t. 

Zajechaliśmy pod Chatę Luž, parking faktycznie darmowy i spory. Na miejscu knajpa, i całkiem ładna malutka osada po prawej. 

My ruszyliśmy w lewo, czerwonym szlakiem i myk myk zakosami do góry. A tam... Wprawdzie niewysoka, za to nowiutka wieża, a widoki zwalają z nóg nawet w burzową pogodę (od paru tygodni sezon burzowy, a my się śmigamy jak tylko się da). 

Gdzieś tam jest Czeski Raj..

a tu już w chmurach powinien być Ještěd, nad Hochwaldem/ Hvozdem jeszcze widocznym. 
Zrobiliśmy pętlę czerwony szlak, szczyt, zejście na niemiecką stronę do samej góry Waltersdorfu i z powrotem na parking pod Chatą Luž. Lekka i krótka wycieczka, samo podejście to może pół godziny pod górkę. 

sobota, 6 listopada 2021

Fantastyczny region tuż przy polskiej granicy

Nie pierwszy raz trafiliśmy w okolice trójstyku polsko-czesko-niemieckiego. A jest to obszar wyjątkowy. I to nie tylko ze względu na aktualną sytuację z Turowem i przedziwny fragment krajobrazu. 

Świetne góry, skały, charakterystyczna architektura. I absolutnie prym wiodą Niemcy. Piękne zadbane miasteczka i wsie w okolicy Zittau (Żytawy), czyli kawałek Górnych Łużyc. 

Tym razem przypadkiem odkryliśmy fantastyczny wielki pałac, a do tego drugi obiekt, wieża innego zamku. Tuż obok siebie. To Hainewalde. 

Pałac jest w remoncie, a wymaga ogromnych nakładów. Już na tym etapie robi duże wrażenie. Teren jest nieogrodzony, można podejść, chodzą ludzie, zakazy są dopiero w niektórych miejscach na budynku.

Tuż obok jest taki urokliwy obiekt, wieża zamkowa:
W tej samej miejscowości przy kościele jest bardzo ciekawa kaplica. I parking z toi toi 😁



Zbliżenie robi przedziwne wrażenie! 
Musimy doczytać co przedstawiają te rzeźby. 
Na koniec już po ciemku przeszliśmy się po najstarszej części Großschönau. Większość budynków to domy przysłupowe. ( co to dom przysłupowy) Wrócimy tam jeszcze w dzień koniecznie! Pod kościołem jest duży spokojny parking. 

niedziela, 19 września 2021

Desna - tragedia, o której nic nie wiemy

Zadziwia mnie i smuci jak niewiele wiemy o regionie, który jest tuż za granicą. Przecież to te same góry, co w Polsce. Ale dzieli je granica. Nie mamy edukacji regionalnej, porządnej współpracy międzynarodowej. A potem jedziemy i się dziwimy, np. że na Dolnym Śląsku byli Schaffgotsche, ale po czeskiej stronie też! 

Trochę przypadkiem, palcem po mapie, trafiliśmy na zaporę. Historia ponoć powszechnie znana w Czechach, u nas wcale. Po wielkiej powodzi w 1897 postanowiono w górach i na pogórzu zbudować zapory, mające chronić mieszkańców przed kolejnymi tragediami. W tym czasie powstały zapory w Polsce, o tym wiemy, zwiedzaliśmy. I zaraz po zbudowaniu zapory po czeskiej stronie, nad miejscowością Desná, stała się wielką tragedia! 

Zapora zaczęła przeciekać, aż się rozleciała! Zginęło 65, według innych źródeł o kilka więcej osób. Desná zniszczona, operator zapory ledwo uszedł z życiem. 

Świetne omówienie znajdziecie w tym filmie, warto poświęcić te 20 minut. Historia zapory

W tej chwili można wejść na zaporę, pod, obejść z każdej strony. Przygotowane są tablice wielojęzyczne. 
To 3,2 km od najwyższego parkingu. 
Przy obejściu zapory traficie na znak wskazujący pomnik. Wymieniono tam wszystkie ofiary. 
Przy samej zaporze furorę robi samoobsługowy bar. Wierzymy w uczciwość klientów! Infrastruktura robi wrażenie, jest nawet ładowarka do telefonów i rowerów elektrycznych. 

Na trasie do zapory są punkty widokowe i rzeźby. Na nas zrobiła wrażenie lina zamontowana w dolinie rzecznej na wysokości szczytu fali powodzi... 


czwartek, 5 kwietnia 2018

Tall Ships Races

To była dziwna impreza... Pewnie świetna dla wielu mieszkańców Szczecina i turystów, ale stanowczo nie dla nas. Spodziewaliśmy się święta żeglarstwa, trafiliśmy na gigantyczne wesołe miasteczko, kilka dyskotek jednocześnie i tony chińskiego badziewia. W tym wszystkim przez środek szła linia żaglowców..  i gdzieś tam mała scena szantowa.

Najpierw podjęliśmy próbę zwiedzania żaglowców. Po przedarciu się przez wszystkie Tyskie i inne Lechy, namioty sponsorów, instytucji, reklamy, i dużą strefę foodtrucków, znaleźliśmy się faktycznie w miejscu, gdzie były tylko żaglowce.  Były wielkie kolejki, tam gdzie udało się wejść, wpuszczano tylko na górny pokład. Większość czasu sunęliśmy powoli w upale z tłumem.






Wieczorem zostaliśmy namówieni na wyjście i piwo. Było nam co najmniej nieswojo - huk dźwięków z maszyn na wesołych miasteczkach, oślepiani co chwilę stroboskopami i błyskami. Nawet nam się nie chciało zdjęć robić, czuliśmy się mocno przytłoczeni.



W ostatni dzień w Szczecinie wybraliśmy się na szanty. Pośród tłumów przelewających się na nabrzeżu stała malutka scena. Przed samą sceną był ciąg komunikacyjny, cały czas szli ludzie. Koncerty co chwilę były zagłuszane komunikatami ze sceny głównej, wykonawcy żartowali, że pierwszy raz grają na dworcu. Sytuacja była o tyle idiotyczna, że musieli robić pauzę, bo scena główna zapraszała na ich koncert...



Charakter imprezy dobrze pokazuje filmik organizatora.. Tak bardzo nie nasza bajka, tak bardzo nieżeglarsko..

Film promocyjny - relacja z pierwszego dnia.


W ostatni dzień zrobiliśmy sobie wycieczkę nad morze, na plażę przy gazoporcie. Miała się tam odbyć parada żaglowców. Była ich garstka, z daleka bardzo. Leżeliśmy z lornetką, na szczęście była piękna pogoda, ludzi brak i przyjemne miejsce. Ale obserwacja raczej marna.  

Postanowiliśmy więcej sobie tego nie robić. Na następną edycję zahaczającą o nasze wybrzeże chcemy wybrać się przystanek wcześniej - do Niemiec.