piątek, 18 listopada 2016

Bydgoszcz zaskakuje.

Przeskoczyliśmy pomarudzić w Bydgoszczy. Tam już czekał na nas kolega - ochotnik do oprowadzania :-)

Kiedyś mówiło się "Brzydgoszcz", ale miasto się niesamowicie zmienia i rozwija. Jest co zwiedzać, jest gdzie usiąść, wydaje się też dobre do życia. Niestety, powoduje też nerwówkę jeśli się nie ma supernowego GPSa. W kwestii jazdy, na długo zapamiętamy wściekanie się na dużych skrzyżowaniach, które powstały z rond. A na google.maps to dalej ronda. I to jedno obok drugiego. Czasem były nerwy, czasem już tylko głupawka...

Miasto się zwróciło ku rzece, powstają miejsca spacerowe, knajpki, restauracje. Brda pięknie meandruje przez Stare Miasto, jest niesamowicie czysta. Bydgoszcz też słynie z architektury - tzw. BreBank, opera, spichrze, port, piękny rynek. Tym razem przelecieliśmy miasto, poszliśmy na obiad, wieczorem na piwko, a dokładniejsze zwiedzanie będzie dopiero za parę dni.


Tu port i opera:




Tak naprawdę przy tym pobycie w Bydgoszczy głównym punktem okazało się zwiedzanie fabryki DAG czyli Exploseum. Akurat trafiliśmy na bezpłatny wstęp, ale warto wydać te 20 zł na osobę. Trasa z przewodnikiem trwała jakieś 2,5h. Była to najdalej na wschód zlokalizowana fabryka materiałów wybuchowych (proch, nitrogliceryna), wielki obszar, wszystkie budynki ukryte w zieleni.



  Ponieważ zmęczenie dawało się we znaki, postanowiliśmy zaszyć się nad wodą, odmóżdżyć się przed dalszym zwiedzaniem. Mieliśmy punkcik na mapie z darmowym postojem nad jeziorem Koronowskim - parking leśny, miejsce biwakowania (Koronowo, Różanna, Sokole - Kuźnica, na googlu oznaczone miejsce). Strzał w dziesiątkę! Następne dwa dni spędziliśmy zbierając i jedząc grzyby, gapiąc się na wodę, czytając. Maślaki rosły za oknem Marudera.