środa, 30 marca 2016

Dolnośląskie/Wielkopolska cz. 1.

Marudziliśmy najpierw w Oleśnicy, która okazała się być ładnym miasteczkiem, z robiącym wrażenie zamkiem, przyjemnym starym miastem i konkretnymi kościołami. Pod jednym z nich jest krypta, jednak zwiedzać można tylko grupowo i po umówieniu. Ciekawostką jest ponoć biblioteka łańcuchowa, nie dotarliśmy tam, informacje w sieci mówią, że trzeba się umawiać.

Zamek jest w tej chwili we władaniu OHP i niestety nie mogliśmy go zwiedzić w środku, ani z zewnątrz nie patrzyło się wesoło, bo nie dbają szczególnie o niego.. Strona internetowa mówi o pokojach, salach konferencyjnych i zwiedzaniu, ale byliśmy widać w martwym sezonie. Zamek jest tak imponujący, że warto go obejrzeć chociaż z zewnątrz, mimo jego stanu. Z ciekawostek, a jednocześnie informacji praktycznych -  wg. naszych obserwacji i informacji u Pani w OHP w Oleśnicy nie ma publicznych toalet. Na szczęście wpuszczono nas do toalety w OHPie. Taki drobiazg, a tak potrafi uprzykrzyć zwiedzanie miasta. Kilka zdjęć ze spaceru, co skręcisz to zabytek. Oleśnica nas zaskoczyła bardzo pozytywnie, jest co zobaczyć, jest gdzie pochodzić. Z pewnością tam wrócimy, żeby wejść do zamku, biblioteki, krypty (jak się uda) i do wieży.




Dzień się robił coraz krótszy, więc ruszyliśmy do Twardogóry. Jest to całkiem małe miasteczko z uroczym ryneczkiem (takie małe najbardziej lubię), i pięknym małym szachulcowym kościółkiem. Już po ciemku zrobiliśmy sobie spacer, zahaczając o lokalny "supersam" w celu zakupu lokalnych specjałów ;-)



 

 
Kościółek warto wygooglać, nam niestety żadne zdjęcie nie wyszło ostre. W Twardogórze jest też zamek, w tej chwili mieści się tam szkoła, a że byliśmy wieczorem...

Jeszcze musieliśmy dojechać do Goszczy, a raczej zaraz na początek wsi, bo tam był całkiem sympatyczny parking. I w deszczu poszliśmy spać.. A parking wyglądał tak: 


piątek, 18 marca 2016

Elastyczność to podstawa - Dolny Śląsk, Wielkopolska, Łódź

Czarnowidz w lutym wylądował w domu, teoretycznie na 2 tygodnie. Więc ekspresowo spontanicznie wymyśliliśmy wyjazd na 4 dni w okolice, w których pracował. Coś tam widział, o czymś słyszał, a czasu było za mało, żeby pozwiedzać. 

Zaplanowaliśmy pętlę trasą: Oleśnica - Międzybórz - Ostrów Wielkopolski - Sulmierzyce- Zduny - Milicz - Trzebnica. Rozpisaliśmy gdzie co jest, pooglądaliśmy zdjęcia, zrobiliśmy zakupy. I dzień przed wyjazdem (środa) zadzwonił telefon.... Że robota w Łodzi na weekend. Słabo mi się zrobiło...

Oczywiście wyboru nie było... Przedłużyliśmy wyjazd o poniedziałek.. A jeszcze pół dnia w plecy, bo w Ostrowie mamy rodzinę i odwiedzić trzeba..

Stanęło na tym, że robimy pół pętli, z Ostrowa jedziemy na Łódź, Łódź zwiedzam sama (czego nie lubię), rezygnujemy z wypasionego obiadu w Antoniowie ze względu na koszt pobytu w Łodzi (głównie jedzenie i moje przejazdy i wstępy), a wracając.. się zobaczy. Trudno, taka praca. Drugą połowę jeszcze nadrobimy.

  Ostatecznie tyle z tego wyszło, szczegóły następnym razem. Łodzi nie zaznaczam, bo chyba nie trzeba ;-)

M.


czwartek, 3 marca 2016

Plan na... nie wiemy kiedy..

W międzyczasie tak zwanym mieliśmy wyjechać na 4-5 dni w wielkopolskie.. Co z tego wyszło, a coś wyszło, innym razem opowiem.

W późniejszym międzyczasie trafiła się katastrofka i mały wyciek w alkowie i walka z grzybkiem.. ale to też inna historia.

Dzisiaj kilka słów o miejscu, które nam się właśnie zamarzyło. Zaczęło się od wpisu naszych znajomych: Na koniec mapy.

Potem naoglądaliśmy się internetów... A teraz się tak złożyło, że w cotygodniowym cyklu prelekcji w Muzeum Przyrodniczym była mowa o tym miejscu.

Nie mamy pojęcia kiedy uda się pojechać, i jak damy radę wrócić do domu i szarej rzeczywistości.. Ale wybierzemy się tam koniecznie!!  Tym miejscem jest Rugia (Rügen). Polecamy pogooglać, szczególnie zdjęcia.