środa, 20 grudnia 2017

Rugia cz. 1

Udało się pojechać w miejsce z naszej listy życzeń! I to w lecie, ale jak widać praca nas tak wchłonęła, że dopiero teraz jest chwila, żeby wyjazd opisać.

Żeby nie było za łatwo, ruszyliśmy prosto w burze. Łowcy burz straszyli od rana, od strony Niemiec szły wielkie gradobicia. I faktycznie, to, co obserwowaliśmy na wysokości Zielonej Góry, nie zapowiadało się lajtowo. Na styk udało się nam przejechać pod samym początkiem i uciec wyżej mapy. Później czytaliśmy wiadomości, że w kilku miejscach grad był wielkości śliwek...


Noc nam minęła niespokojnie w Szczecinie, przy Szmaragdowym Jeziorku. Parking miał być leśny, okazał się asfaltowy, i zaraz dalej za zakazem był też asfalt. Trafiliśmy na regularną imprezę młodzieży z autami. Łupanka, darcie się, jazda wte i wewte. Następnego dnia zaliczyliśmy ostatnie zakupy i tankowanie po polskiej stronie i ruszyliśmy drogą 104, potem 109. Po drodze zdarzały się parkingi leśne, czasem z toi toiem. Na jednym z parkingów był szybki obiad i dalej na Stralsund. Miasto zostawiliśmy sobie na powrót. Na Rugię (Rügen) można wjechać starym i nowym mostem, polecamy ten nowy. Widokowy, długi i wysoki. 


Na początek zjechaliśmy w lewo do Altefähr, krótki spacer, sympatyczna zagospodarowana plaża, malutki port. Panorama na Stralsund i most. Stanęliśmy za darmo, chyba legalnie, choć gwarancji nie ma (szybko przekonaliśmy się, że nasza szkolna znajomość języka zupełnie nic nie daje w przypadku znaków drogowych...) przy ogródkach działkowych, przy drodze na camping. Po spacerze ruszyliśmy do Putbus, gdzie staliśmy przez dwie noce dzięki osobie z Couchsurfingu.

Putbus słynie z białych budynków i imponującego okrągłego rynku, choć widać to głównie z lotu ptaka. Na żywo jest mocno zasłonięty drzewami, co psuje efekt. 


Zdjęcie z sieci (z wikipedii)

A tak to wyglądało z naszej perspektywy..
    

A że to drzewa liściaste, to fajnie może tam być zimą :-)  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz