piątek, 20 listopada 2015

Nasz kamper!

Się porobiło...

Od dawna kombinowaliśmy, choć nieśmiało, żeby mieć jakiś mały stary jachcik. I ciągle coś stało na przeszkodzie, jak nie brak kasy, to brak czasu, żeby dłubać w nim, to brak odwagi, to brak miejsca. I stały się tegoroczne wakacje. I stały się 3 dni na dużym campingu. I my z namiotkiem wśród namioto-hangarów i kamperów.



Wróciliśmy, zaczęło się czytanie forum, googlanie, podglądanie i podliczanie budżetu. Szybko przeszliśmy do poszukiwania konkretnego auta. Czarnowidz w tym czasie musiał wyjechać do pracy, więc stałam się specjalistką od silników, przebiegów, wyposażenia itd. Wyklarował nam się plan: 1 auto w Szczecinie, drugie w Koszalinie, a plan awaryjny w środku Polski na drogę powrotną. Zaczęło się gnębienie sprzedających, kolejne zdjęcia, kolejne pytania. Człowiek z Koszalina (fajneauta5) zaczął mącić, mieszać, zmieniać ogłoszenia, pisał, że się pomylił, że nie te auta wystawił, zostało nam 1 auto ze zdjęciami, ale zniknął opis w aukcji. Teraz już wiemy z camperteam, że nie my jedni trafiliśmy na niego, na szczęście odpuściliśmy, bo nic by dobrego z tego nie wyszło... Stanęło na Szczecinie. W ciągu kilku dni Czarnowidz wrócił, szybko zorganizowałam sobie wolne i pojechaliśmy. Po dwugodzinnych oględzinach i przelewie auto było nasze :-)



W domu nie mieliśmy zbyt wiele czasu na przeglądy i remonty. Na szybko mechanik porobił co pilne, kupiliśmy opony, coś z wyposażenia, posprzątaliśmy. Pierwszy wyjazd to wypad do rodziny, jakieś 20 km od domu ;-) I zaczęło się poznawanie auta... i zaczęły wychodzić buble... Przeciekanie prysznica, trafiony zaworek przy prysznicu zewnętrznym (na razie zlikwidowany), nie działa wiatrak do rozprowadzania ciepła, jeden palnik w kuchence, lodówka na 12V, mamy dodatkowy zbiornik z wodą, tyle, że woda tam wpada ale nie wychodzi... więc nie dość, że bezużyteczny, to kłopotliwy, bo zabiera 50 l wody. nie wiadomo o co chodzi z tempomatem, nie działa spłuczka, prysznic leje wrzątek (nie miesza chyba z zimną), rolety się rozsypują, gniazdo na zapalniczkę nie chce ładować telefonów, i tak jeszcze by można.. Poprzednicy ewidentnie nie umieli użyć większości sprzętów, albo część faktów zataili... Na szczęście w dużej mierze to upierdliwości, a nie poważne sprawy. Tyle, że takie upierdliwości często kosztują więcej niż ich codzienne odpowiedniki.

Najpierw auto przetestował tata wyjeżdżając na ryby, ale właściwie nie używali nic (jak to na rybach, piwko, wódeczka, niemycie się...), z jazdy zadowoleni. 2.5 TD robi swoje, powoli ale do przodu. Tylko trochę śmierdzi spalinami... No ale nie może być idealnie ;-)

Gdy już spuściłam wodę na zimę, pozabezpieczałam co się da, bo są przymrozki, nagle Czarnowidz wpada do domu na dłużej i wymyślamy wyjazd w stronę Kotliny Kłodzkiej. Uczymy się autka, naprawiamy co nieco, myślimy jak co zabezpieczyć na czas jazdy, planujemy zakupy i roboty do nowego sezonu. Ale o tym innym razem...   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz