niedziela, 17 lipca 2016

Wschodnie Karkonosze 1.

Pod koniec maja, czyli na majówkę nr 1 marudziliśmy w czeskich wschodnich Karkonoszach.

Bez problemu przebrnęliśmy przez pełną zakrętów Przełęcz Okraj, zajechaliśmy już pod wieczór do Horní Maršova. Okazało się, że jest wściekle zimno, po tej stronie gór właściwie wiosna się dopiero rozkręcała, zwłaszcza, że wioska jest w dość głębokiej dolinie. Przeszliśmy się, a właściwie oprowadziłam Czarnowidza, bo miejscowość odwiedzałam na warsztaty. Kilka zabytkowych obiektów, jak ryneczek, urząd gminy czy dawny browar są elegancko opisane na tablicach, również po polsku. Z ciekawostek - w dawnej plebanii przy kościele na górce jest teraz ekocentrum - noclegi, sklepik, informacja turystyczna. Tuż obok jest kościół z pięknym cmentarzykiem. 

Zimno nas przegoniło, zahaczyliśmy o sklep i winotekę - wina morawskie prosto z kranu za grosze! Lane są w plastikowe butelki, ceny od 60 do 120 koron za litr! Za każdym razem jak tu jestem, robię zapasy :-)

Lokalna koleżanka nam podrzuciła namiary na dobre miejsce do spania. I tak też było, miejscówka cicha, spokojna, ze źródełkiem (można uzupełnić wodę), tuż przy wyjściu na szlak. Trzeba się wybrać z Marsova do wioski Horní Albeřice, to w sumie oficjalnie dzielnica Marsova. Drogi wąskiej i krętej, czasem stromej się nie lękajcie. Lud tu gościnny, miły, przepuszcza. Utknąć się nie da. Prawie że na końcu drogi jest stara celnica, tuż za nią jest remiza. Za remizą jest parking, taka pętla. Spokojnie można nocować. Jak ktoś ma chęć blisko tam do kilku knajp. 



Wieczorem degustowaliśmy morawskie winka i planowaliśmy spacer. Rano udało nam się ruszyć dość wcześnie, pogoda była cudna. Szlak zaczynał się tuż obok nas, to szlak graniczny z Polską, szliśmy raz w jednym, raz w drugim kraju, czasem słupki graniczne były dość pokręcone.. Przez cały wyjazd mieliśmy na górze polski internet, tylko na parkingu nic. Nawet Trójka przerywała. 

Przeszliśmy się do Dvorskiego lesu (tzw. pralas karkonoski), ucząc się po drodze o tym jak niszczono, a później źle odradzano karkonoskie lasy. Wszystko było wytłumaczone obrazkowo :-)  Dotarliśmy do Rychorskiej Boudy, ale zaopatrzeni byliśmy w swoje zapasy, więc nie wchodziliśmy do środka. Zobaczyliśmy domki (chaty) na końcu świata, pośrodku gór i bardzo zazdrościliśmy właścicielom... Góry tutaj są piękne, bardzo spacerowe, dość dostępne. Warto zobaczyć Śnieżkę z innej strony. 




   



To gdzie te Czechy, a gdzie Polska?

A co nam się najbardziej podoba w tym miejscu? Chroniony krajobraz, czyli coś, czego u nas brakuje... Całe osady pasiastych często kolorowych chat karkonoskich... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz