poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Nie umiemy odpoczywać.

Od środy marudzimy w okolicach dolnej Wisły. Plan był taki, że codziennie siadamy do bloga i zdajemy relację.
Rzeczywistość jest taka, że robimy mnóstwo kilometrów piechotą, codziennie zwiedzamy, a jak przyszedł weekend to imprezowaliśmy w Charzykowach na szantach. Jak już lądujemy w Maruderze (zwykle koło 21:00 - 21:30) to nie mamy na nic siły. Nawet książki leżą odłogiem. Dziś już doszliśmy do wniosku, że coraz gorzej z koncentracją i refleksem i chyba pora poleżeć. Jak zwykle nic z tego,  bo jesteśmy w drodze do Bydgoszczy i kolega już tam czeka, żeby nas oprowadzać ;-) Czyli maratonu ciąg dalszy. Nawet w Charzykowach nie udało się polenić, bo poszliśmy na grzyby. Do tego co chwilę coś przerabiamy w aucie, naprawiamy.
Za nami Jarocin, Toruń, Grudziądz, Chełmno i festiwal szantowy. Wszędzie nam się podobało :-) Piękne miasta, klimatyczne wieczory, dobre jedzenie.
Więcej opowieści chyba dopiero po powrocie ;-)
M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz