środa, 15 lutego 2017

Bursztynowe szaleństwo

Ruszyliśmy w drogę w stronę Wejherowa. Plan był, żeby objechać Trójmiasto i zatrzymać się dopiero w Wejherowie. Coś nas podkusiło, żeby skoczyć do Jantaru, bo brzmi znajomo i chyba wypadałoby tam być. Miejscowość nie została nam w pamięci jakoś szczególnie, ale to co zobaczyliśmy na plaży! Sporo ludzi, masa ludzi w woderach, kaloszach, z siatkami jak na motyle. Wszyscy szukają bursztynów! Wiatr już nie był dusząco-zatykający, więc można było połazić. Najpierw w Jantarze, potem jeszcze w Mikoszewie, spędziliśmy ponad dwie godziny kucając i polując. I były efekty! Tylko muszelki przestałam zbierać, bo ich ilość to już była przesada...



 

Z ważnych informacji, zauważyliśmy parking leśny między Stegną a Jantarem, nie zgłoszony na czaswlas.pl. Kolejne miejsce w regionie naniesione na papierową mapę na zaś.

Zanim dojechaliśmy do siódemki, udało nam się zobaczyć domy podcieniowe i wiatrak, wszystko w Żuławkach. 


Poniższy dom jest do kupienia, cena jak na taki obiekt mała - 1.200.000. Jest wielki i przepiękny, warto wygooglać ofertę.




Po drodze jeszcze był postój w Decathlonie po buty zimowe, bo z domu mamy daleko ;-) Do Wejherowa dotarliśmy którąś pomniejszą drogą, żeby uciec od korków na szóstce. Stanęliśmy na parkingu Kalwarii - wjazd do miasta od Wielkiego Gowina (ul. Strzelecka tuż przy mieście) - miejscówkę poleciła nam Matka Sanepid. Przygotowaliśmy auto na noc i ruszyliśmy na spacer. Wejherowo wg przewodnika zachwyca dekoracjami świątecznymi. Może kogoś zachwyca... Dla nas wszystkiego było kilka razy za dużo. Jedno na drugim.. I do tego niedźwiedzie puszczające pawia na niebiesko, otoczone przez pingwiny... Za to bardzo nam się podobała prezentacja piosenki dla dzieci o kaszubskim alfabecie.

Wieczór nam zrobił za to Browar Lubrow. Bardzo dobre piwo, fajna obsługa, mały chlebek piwny był wielki i pyszny.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz