środa, 8 lutego 2017

W stronę domu przez Gniezno

Prosto z Bydgoszczy zjeżdżaliśmy już w stronę domu. W planach były odwiedziny babci w stolicy pyrlandii, a po drodze Gniezno.

W Gnieźnie była darmowa miejscówka na nocleg zgłoszona na mapce jako ciche spokojne miejsce... Zajechaliśmy, rozejrzeliśmy się. Blisko stadion Mieszko, a do dużych torów 300m... Nie było cicho. Do dworca też blisko. Dużo później doczytaliśmy, że najpewniej jest opcja stanąć przy pizzerii Wenecja.

W każdym razie było blisko do starego miasta, z czego skorzystaliśmy :-) Spacerek po nocy, pięknie wszystko oświetlone, bazylika itd. I do tego piękny księżyc....

Nie udało się nam jednak nigdzie usiąść, knajpki albo pełne albo odstraszające łupanką. Porobiliśmy trochę zdjęć i uciekliśmy spać.



Tyle co widzieliśmy Gniezna, to bardzo klimatyczne.. Małe uliczki, niskie kamienice, ciemnawo, zakamarki.. Przydałoby się kiedyś wpaść na dłużej.

Potem to już maraton w Poznaniu, obiad z babcią, szybkie zakupy spożywcze, potem nocleg nad malutkim jeziorem w Górznie koło Garzyna, gmina Krzemieniewo ;-) Niby jest pole namiotowe, niby cennik przy budce WOPRu, ale stanęliśmy z drugiej strony plaży i nikt nic nie chciał. Niestety o tej porze roku woda jest gęsta zielona. Za to pięknie darły się żurawie, tylko aparat nie dał rady.


Jeszcze spontaniczny postój w Głogowie, całkiem dobry obiad w barze mlecznym w rynku, podśmiechiwanie się z retrowersji w wersji kicz i pasteloza (odbudowa Głogowa to pomyłka) i odkrycie, że na środku jest ekspozycja! Bilet chyba za 1 zł kupuje się w informacji w budynku ratusza.


Kiczoza..

 

Za to moim odkryciem jest fakt, że Głogów był twierdzą, zobaczyliśmy tylko kawałeczek, za to świetnie zagospodarowany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz