piątek, 10 lutego 2017

W stronę morza. Łódź i Ostróda.

Warto wykorzystywać każde wolne. Ponieważ nauczam prywatnie, święta kojarzą mi się z przymusowym długim wolnym, zwykle bez zarobku. A skoro już jest wolne, to jedźmy gdzieś! Rodzina musi się z tym pogodzić.

Więc przy okazji świąt ruszyliśmy w Wigilię w stronę morza.
A że w międzyczasie mieliśmy niefajną przygodę - ktoś się próbował włamać i zrobił dziury w dwóch oknach - to, zamiast ruszać od rana, Czarnowidz naprawiał okno, a ja pakowałam rzeczy. Koniec końców ruszyliśmy po południu i dojechaliśmy tylko do Łodzi. Większość ludzi męczyła się przy stołach jedząc stanowczo za dużo, a nasza droga wyglądała tak: 


Zatrzymaliśmy się na parkingu Ikea, było cicho i spokojnie. Ruch praktycznie żaden, wszyscy przy stołach. 


Rano odwiedziliśmy znajomych i już o 13:10 byliśmy w drodze na Ostródę ;-) Ponieważ szybko robi się ciemno, wiele naszych spacerów miało miejsce już po ciemku. Ma to swój urok, ale o dobrych zdjęciach przy braku statywu można zapomnieć.. Pierwszym przykładem jest Ostróda.

Ostróda przywitała nas ładnymi dekoracjami świątecznymi, i dość dla nas egzotycznymi widokami. Jeziora zawsze się nam kojarzyły z latem, wakacjami.. A tu święta :-) 
Przeszliśmy się godzinkę i dalej w drogę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz